1 I nareszcie Ijob otworzył swoje usta oraz przeklął swój dzień.
2 Potem się odezwał, mówiąc:
3 Bodajby zginął ten dzień, w którym się urodziłem oraz noc w której mówiono: Poczęty chłopiec.
4 Bodajby ten dzień pozostał ciemnym; bodajby się o niego nie pytał Bóg na wysokości, a także nie zaświecił nad nim jasny promień.
5 Bodajby zachmurzyła go ciemność oraz śmiertelna pomroka, zawisnął nad nim gęsty obłok i trwożyły go dzienne zaćmienia.
6 I ową noc – niech ją ogarnia mrok, by się nie zaliczała pomiędzy doby roku, i nie weszła w poczet miesięcy.
7 Tak, bodajby ta noc pozostała bezpłodną i nie przeniknął jej głos radości.